Ogrodzieniec, rower i ja
Wspominałem już, że kocham rower? Chyba nie... a kocham, najbardziej z wszystkich dziecięcych pojazdów. Co prawda w mieście doskonale sprawdza się hulajnoga, a mama od kilku lat próbuje przekonać mnie do rolek ale... ja i tata uwielbiamy przede wszystkim jazdę na rowerze.
Tym razem postanowiliśmy połączyć rowerowe szaleństwo ze zwiedzaniem średniowiecznego zamku. Oj, było ciekawie!
Ruszyliśmy z Pilicy, miasteczka hmm ... no właśnie, dzisiaj śląskiego. Jednak nie zawsze tak było. Na początku istnienia Pilicy łączoną ją z Małopolską, potem wchodziła w skład województwa krakowskiego, a dziś należy do Śląska. Można więc przypuszczać, że jej losy były dość ciekawe. Faktycznie, w samej Pilicy jest kilka miejsc, które pewnie warto zobaczyć ale nie można mieć wszystkiego. Dlatego tym razem szybko wsunęliśmy lody na rynku i wsiedliśmy na rower, ruszając w stronę naszgo celu - Ogrodzieńca.
Do zamku jechaliśmy głównie szosą, przez maleńką miejscowość Giebło.
Po drodze minęliśmy Sanktuarium Matki Bożej Skałkowej. Widzieliście kiedyś Kościół wykuty w skale?
Dość szybko dojechaliśmy do deptaka, a tam już trzeba było zeskoczyć z roweru i maszerować wśród tłumu ludzi i straganów w stronę zamku.
Ogrodzieniec to jeden z zamków Orlich Gniazd czyli całego systemu zamków, które zlecił zbudować król Kazimierz Wielki. Były to trudne do zdobycia twierdze, ulokowane na wapiennych skałach. Kojarzycie może zamek w Bobolicach albo ruiny zamku w Mirowie? Podobne? No właśnie! To też Orle Gniazda :)
Tutaj porzuciliśmy nasze rowery i ruszyliśmy poczuć średniowieczny klimat, który stwarzały ruiny zamku.
To ciekawe jaką magię kryją w sobie różne bramy. Czasami przejście przez nią sprawia, że czujemy się jakbyśmy skorzystali z wehikułu czasu.
Weszliśmy na zamkowy dziedziniec...
... i zaczęliśmy zwiedzać.
Warto było zajrzeć we wszystkie zakamarki i rzucić okiem na widok z każdego okna. Wyobrażałem sobie jak musiał czuć się król przesiadując w swoich komnatach.
Dziedziniec, ganki, kuchnia, studnia, sypialnia, biblioteka, kaplica, skarbiec, prochownia... Można wejść do każdego z pomieszczeń, które pełniły ważne role w tym zamku, wspiąć się na wieżę i podziwiać piekny widok na przedzamcze.
Na jednym z najniższych poziomów Kurzej Stopy (czyli takiej wieży - podpory) zorganizowana jest wystawa, dzięki której możemy dowiedzieć się jak wyglądali, jak się ubierali i czym walczyli średniowieczni rycerze.
Doskonała przygodna i lekcja historii, która pewnie przyda mi się w przyszłości.
Nieopodal zamku znajduje się też Gród na Górze Birów. Wsiedliśmy więc na rowery i ruszyliśmy również i tam.
Zwiedzając zamek dowiedzieliśmy się jak żyli królowie i dworzanie. Wizyta w grodzie pokazała nam życie zwykłych ludzi.
Usiadłem nawet z gospodarzem przy stole szykując się do wieczerzy...
Ale nie zawsze było miło. Dowiedziałem się też czym były dyby i jakie inne kary stosowano w średniowieczu.
Z grodu rozpościerała się przepiękna panorama na Podzamcze.
Po krótkiej wizycie w grodzie trzeba było z powrotem wsiąść na rower i ruszyć w stronę Pilicy.
Wróciliśmy pod zamek i asfaltową ulicą zaczęlismy piąć się górę.
Zaraz potem okazało się, ze trasa powrotna jest dużo przyjemniejsza i piękniejsza.
Wjechaliśmy w polne drogi.
Jeśli lubicie jazdę na rowerze polecam szlak niebieski i czerwony.
Muszę jednak zaznaczyć, że na trasie tej znajduje się sporo dość trudnych dla dzieci zjazdów, po żwirze i kamieniach, leśnymi drogami po piasku...
Dzięki temu można jednak poczuć smak przygody i wyjechać na przepiękną polanę.
Zróżnicowana trasa powrotna dostarczyła mi wielu wrażeń.
Tuż przed Pilicą, całkiem przypadkiem natrafilismy na Kurhan (pomieszcenia grobowe), które w tym wypadku służyły również jako szaniec artylerii.
Lada moment i wyjechaliśmy na rynek w Pilicy, gdzie zakończyła się nasza wycieczka.
Krótki odpoczynek i zacząłęm rozmyślać... ciekawe, gdzie pojedziemy następnym razem...?
Polak Mały - Radek
Komentarze
Prześlij komentarz