Kolorowy Marrakesz - medina tętniąca życiem
Marrakesz to niezwykłe i bardzo ciekawe miasto. Dorośli mówią, że jest pełne skrajności. Można w nim odnaleźć w zasadzie wszystko: wielki hałas i spokój, luksus i bałagan...
Zapraszam Was do poznania Marrakeszu wraz ze mną...
Jak już wcześniej pisałem, do Marrakeszu przyjechałem autokarem z Agadiru. Wyszliśmy z dworca, przeszliśmy się kawałek i złapaliśmy taksówkę (jest ich tutaj cała masa, podobnie jak w Agadirze), która dowiozła nas do samej mediny, a tak wyglądał świat jaki ujrzałem po wyjściu z samochodu...
Przede mną rozpościerał się ogromny plac, na którym tętniła muzyka, a tłumy ludzi przemieszczały się w każdą możliwą stronę.
Mieliśmy mieszkać na samej medinie i z całą pewnością długo byśmy błądzili w poszukiwaniu zarezerwowanego riadu, gdyby nie to, że jego właściciel był bardzo miły i po nas wyszedł. Uff, wszyscy odetchnęliśmy z ulgą. Mogliśmy szybko przebrąć przez ten przedziwny labirynt.
A skoro już o riadzie mowa... Riady to takie ciekawe marokańskie domy, ze znajdującym się w środku małym dziedzińcem. Na dziedzińcu można odpocząć i zjeść posiłek. Mury riadu są grube, a okna wychodzą właśnie na dziedziniec. Wiecie czemu? Mieszkając w samym środku mediny bardzo łatwo się zorientować dlaczego tak jest... Medina tętni życiem, jest tu bardzo głośno. Dzięki dziedzińcom riadów można cieszyć się odrobiną ciszy i spokoju...
Oczywiście riady różnią się wystrojem, są mniej lub bardziej luksusowe. Podczas mojej podróży do Maroka w riadach Marrakeszu mieszkałem dwa razy, pierwszy z nich był skromniejszy (ten wyżej), drugi miał na dziedzińcu nawet basen (ten pod spodem). Szkoda, że było wtedy na tyle zimno, że nie mogłem skorzystać z kąpieli.
Wróćmy jednak do moich pierwszych kroków w Marrakeszu...
Po przybyciu do riadu zrzuciliśmy plecaki, ochłonęlismy trochę, napiliśmy się pysznej herbaty i ruszyliśmy z powrotem w stronę dużego placu czyli Jemma El Fna. Tym razem poruszaliśmy się już sprawniej używając mapy. Droga z naszego riadu prowadziła przez souki. Czym są souki? Souk to nic innego jak targowisko. W miastach północnej Afryki (a jak wiadomo tak właśnie położone jest Maroko) souki odbywają się praktycznie codziennie. Wyobraźcie sobie teraz jak cudnowny może być odpoczynek na świeżym powietrzu, na dziedzińcu w riadzie, kiedy mieszka się w samym środku... wielkiego targu!
Chyba ze sto wąskich uliczek targowiska, z których każda wygląda tak samo! Do tego liczni przechodni, wozy i jeżdżące niezbyt wolno motorki... Nie dziwcie się więc, że aby się nie zgubić, po medinie przemieszczałem się trzymając tatę za rękę :)
No właśnie... motorki to jeden z najpopularniejszych środków transportu miejscowych ludzi. Co ciekawe, nie obowiązują ich tu żadne zakazy. Jeżdżą dosłownie wszędzie, po ulicy, chodniku, po zaułkach mediny...
Co mozna kupić na souku?
Wszystko to z czego słynie Maroko!
Zatem zioła, przyprawy, naturalne kosmetyki:
Pieknie zdobione naczynia:
Niezwykłe, przepiękne lampy:
Dzbanuszki do herbaty :
Biżuterię:
Ciekawe, afrykańskie instrumenty:
Skórzane torby w przeróżnych wzorach:
Marokańskie buty (wyglądają jak z jakiejś bajki):
Dywany:
Oczywiście owoce i warzywa !
Świeże...
i suszone...
No i wiele innych rzeczy, ubrań, pamiątek, marokańskich frędzelków. Uwierzcie mi, że trudno byłoby to wszystko opisać...
Po przejściu wielu uliczek souków dochodzimy w końcu do tętniącego życiem Place Jemaa El Fna:
Tutaj poczułem się zupełnie tak, jakbym przeniósł się w czasie.
Mężczyźni grając na fujarkach zachęcali do tańca węże, ktoś inny spacerował z małpką na ramieniu...
Sprzedawano pieczone ślimaki...
Ale zdecydowanie nie zamierzałem ich próbować!
Występowali też uliczni akrobaci:
Od przybycia do Marrakeszu byłem wciąż w takim szoku, że zupełnie zapomniałem o jedzeniu. Nadszedł jednak wieczór i wypadało w końcu czymś się posilić.
Co się je w Maroku?
Głównie Tajin czyli danie gotowane w specjalnym naczyniu ze stożkowatą pokrywą.
A tak wygląda jego podanie:
Tajin robiony jest w tym naczyniu na parze, dlatego nie jest tłusty i pewnie jest bardzo zdrowy, szczególnie ten warzywny, który najbardziej przypadł mi do gustu. Marokańczycy w tym naczyniu przygotowują różne rodzaje mięsa. Mi najbardziej zasmakował kurczak obłożony dużą ilością cukini, bakłażana i marchewki.
Bardzo znana jest też marokańska zupa harira, której głównymi składnikami są ciecierzyca, soczewica czy bób i aromatyczne przyprawy. Ja harirę zjadałem razem z marokańskim chlebkiem.
Popularnym daniem jest tutaj też chwarrma czyli coś podobnego do naszego mięsa kebabowego, ale zdecydowanie smaczniejsze!
A co do picia? Oprócz herbatki Marrakesz na każdym kroku oferuje świeżo wyciskane soki, głównie pomarańczowe ale także z domieszka różnych innych owoców.
Są przepyszne!
Nawet się nie spostrzegłem kiedy zaszło słońce.
A tak wygląda wieczór na medinie...
Jakby nikt nie wybierał się do snu, prawda?
Wracając zmęczony do riadu zastanawiałem się, czy to miasto kiedykolwiek zasypia...
Polak Mały - Radek
Komentarze
Prześlij komentarz