Poczuć się Nomadem czyli życie na pustyni







Kim są Nomadzi?
Nomadzi to ludzie, którzy nie mieszkają na stałe w jednym miejscu. Można więc powiedzieć, że są  wędrowcami albo koczownikami.
Nomadami są też Berberowie zamieszkujący Saharę, których udało mi się tutaj poznać.
Od wielu pokoleń ich domem są piaski Sahary.


Dotarłem do Merzougi i choć wiedziałem od jakiegoś czasu, że noc spędzę na pustyni, zupełnie nie spodziewałem się tego wszystkiego co mogłem tutaj przeżyć...



Po przybyciu  tradycyjnie przywitano nas herbatą. Już Wam wspominałem, że nigdy wcześniej nie piłem herbaty tak często i z tak wielką ochotą, jak wędrując po Maroku.



Po herbatce trzeba było ruszyć w głąb pustyni. Jak? Oczywiście na wielbłądzie. Są to zwierzęta, które doskonale radzą sobie z chodzeniem po tej ogromnej piaskownicy.
Poznajcie wielbłąda, który zabrał mnie w tę magiczną podróż.
Jak się nazywał? Pewnie Was zaskoczę ale Berberowie nie nazywają swoich wielbłądów. Dziwne prawda? U nas jeździ się konno i oczywiście każdy koń ma swoje imię. Tutejsi ludzie nie nadają imion żadnym zwierzętom, no może z jednym małym wyjątkiem... psów :) 


Pewnie wielu z Was jeździło kiedyś na wielbłądzie, może jednak nie wszyscy.
Tym, którzy takiej przejażdżki nie przeżyli chciałbym powiedzieć, że zbyt wygodna to ona nie jest... bynajmniej na początku. Widzicie siedzisko? Na garbie wielbłąda ułożonych jest kilka kocy i przymocowana rurka do trzymania. Przydaje się ona głównie przy wsiadaniu, a samo wsiadanie nie należy do przyjemności. Wiecie jak wstaje wielbłąd? Najpierw podnosi się na tylnich nogach, a wtedy człowiek ma wrażenie, że zaraz wyląduje czołem na ziemi. Wielbłądy nie są małymi zwierzętami, a przechylenie w czasie wsiadania jest tak duże, że gdyby nie rurka do trzymania to z całą pewnością właśnie tak by się stało.



Dla bezpieczeństwa jechałem razem z tatą, a przy pierwszym wsiadaniu pomagało nam aż dwóch Berberów :)

Wielbłądy poruszają się karawaną. Czyli jak? Po prostu jeden za drugim. Pewnie widzieliście takie karawany w wielu filmach. Ważne jest też, żeby na wielbłądy wsiadać po kolei od ostatniego do pierwszego. Dlaczego? Wielbłąd zaczyna wstawać od razu kiedy poczuje ciężar na swoim grzbiecie oraz kiedy widzi, że ten przed nim wstaje, wówczas natychmiast zaczyna robić to samo. Dlatego gdybyśmy zaczynali wsiadać od pierwszego wielbłąda od razu podniosłyby się wszystkie wielbłądy w całej karawanie, jak domino :) Kiedy zaczynamy wsiadać od ostatniego, ten przed nim nie widzi co się dzieje z tyłu.
 



Wsiedliśmy, nasz wielbłąd wstał i jakimś cudem udało nam się nie spaść. Uff, możemy ruszać ...

Tak jak wspominałem jazda na wielbłądzie nie jest zbyt komfortowa, szczególnie na początku. Pierwsze kilkadziesiąt metrów razem z tatą skupialiśmy się tylko na tym, żeby złapać równowagę. W miarę upływu czasu szło nam jednak coraz lepiej, aż nabralismy takiej wprawy, że mogliśmy skupić się na oglądaniu tego co nas otacza, a nie tylko na tym, by jakoś utrzymać się na grzbiecie wielbłąda.


Nasza "przejażdżka" trwała 2 godziny, więc można było poczuć się już całkiem pewnie.


Otaczała nas piękna Sahara... Obraz, który do tej pory znałem tylko z ekranu telewizora.



Nie wiem czy wiecie, ale nie każda pustynia musi być piaszczysta, a w zasadzie większość z nich wcale nie jest. Pustynia, jak sama nazwa wskazuje to teren pusty,  czyli taki  na którym prawie nie występują rośliny. Pustynie mogą być kamieniste, żwirowe, nawet lodowe. Najpiękniejsze są jednak te zbudowane z piasku, a taką jest właśnie Sahara. Jest największą tego typu pustynią i ma najwyższe wydmy. Piasek tutaj ma piekny kolor, a odbijające się na wielkich wydmach słońce tworzy obraz jakby namalowany przez najzdolniejszych malarzy.
Nasza karawana poruszała się do przodu wśród tej pieknej scenerii...





W końcu zaczęło zachodzić słońce. Podobno zachód słońca na Saharze to jeden z najpiękniejszych widoków na ziemi. Nie byłem wszędzie na ziemi, ale ten zachód zdecydowanie jest piękny.





Aby w spokoju poobserwować chowające się słońce zrobiliśmy sobie krótką przerwę.



 
Jak sprawnie po pustyni poruszają się Berberowie i wielbłądy doceniłem dopiero wtedy, kiedy sam spróbowałem tej sztuki.


Podczas krótkiego postoju, kiedy tylko zszedłem z wielbłąda wpadłem w "wielką piaskownicę" i zacząłem szaleć. Ale... okazało się, że to wcale nie takie proste! Moje nogi tonęły w piasku i miałem problem, żeby wdrapać się na wydmę.



Tajemnica tkwi w tym, że zamieszkujący pustynię ludzie dokładnie wiedzą którędy należy chodzić!
Poruszając się wśród wydm wyznaczonymi trasami. Dla mnie jednak każda z tych dróg była tak podobna, że z całą pewnością szybko bym się tam zgubił.


Po zachodzie słońca dotarliśmy do obozowiska.




Nasz obóz składał się z wielu namiotów ułożonych wokół wielkiego ogniska.


Nasze wielbłądy okazały się najszybsze i do obozu dotarliśmy jako pierwsi. Za nami przybyła reszta karawany, a obóz zaczął tętnić życiem.


Chwilę odpoczęliśmy po wyczerpującej podróży, a w tym czasie Berberowie przygotowali dla nas kolację. Była to tradycyjna harira oraz najpyszniejszy tajin jaki jadłem!





Po pysznej i zasłużonej kolacji usiedliśmy przy ognisku, gdzie dopiero rozpoczynała się zabawa. Żyjący tu ludzie prowadzą nocne życie, a śpią w dzień. Rozpoczął się koncert berberskiej muzyki.



Ja jednak jestem przyzwyczajony do tego, że śpię w nocy. Dlatego wykończony po całym dniu, spojrzałem w niebo pełne gwiazd (niebo na Saharze jest przepiękne, wygląda zupełnie jak w planetarium! Widać tu wszystkie gwiazdozbiory i droge mleczną...) i poczułem, że zamykają mi się oczy. Wraz z tatą schowaliśmy się w namiocie...




I opatuleni w ciepłe ubrania (tak, tak! ciepłe ubrania... bo chociaż pustynia kojarzy się z miejscem bardzo gorącym, to nocą temperatura spada tu do 0 stopni Celsjusza!) poszliśmy spać wsłuchując się w dźwięk bębnów i śpiewu. Zasnąłem... zasnąłem na środku pustyni...


Kiedy otworzyłem oczy była godzina 5.00 rano. Nigdy nie wstaję tak wcześnie!
Zaspani od razu wskoczylśmy na nasze wielbłądy, by wśród piasków Sahary poczekać na wschód słońca.





Krótko po wschodzie słońca wróciliśmy do Merzougi, gdzie pozostało mi już tylko pożegnać się z naszym wielbłądem.


I choć moja przygoda na Saharze tak szybko dobiegła końca to do dziś wspominam mój dzień "życia Nomada", a wrażenia pozostaną już do końca życia.


Polak Mały - Radek











Komentarze

Popularne posty