Historyczna Orava



Orava - kraina polsko - słowacka, pełna pozostałości dawnych czasów, pięknych krajobrazów i ciekawych atrakcji. Zapraszam na moją relację.


Orava przywitała nas resztkami zimy, ale nie powiem, było malowniczo!

Pierwszy przystanek - Jezioro Orawskie!
Robi wrażenie, prawda? 
Jednak nie jest to naturalne jezioro, a sztucznie stworzony zbiornik. W XVIII wieku ludzie postanowili wykonać go dla bezpieczeństwa. Dlaczego? Woda deszczowa spływała z gór tak szybko, że płynąca niżej rzeka Orawa bardzo wzbierała i pojawiały się powodzie. Pomysł ze zbiornikiem nie był taki zły, szczególnie, że poza rolą jaką spełnia jest też bardzo ładny.


Wspomniałem, że Orava jest krainą historyczną. Jednym z przykładów dawnej historii, która pozostawiła po sobie ślad na tych terenach jest niezwykły Zamek Orawski, jeden z ciekawszych zamków jakie widziałem! Już z daleka prezentował się imponująco.




Położony jest na wzgórzu przy którym płynie Orawa, w miejscowości Orawskie Podzamcze.


O samym zamku wiadomo niewiele, prawdopodobnie zbudowali go Wegrzy w XIII wieku, ale kto wie? Potężny, imponujący i tajemniczy...


Z każdej strony prezentuje zupełnie inne oblicze...



Sama miejscowość Orawskie Podzamcze jest urokliwa i zachęca do spacerów. Niestety, nie mieliśmy zbyt wiele czasu ani na spacer ani na zwiedzanie zamku wewnątrz. Trzeba będzie kiedyś tu powrócić... Szczególnie, że okolice oferują dużo więcej niż tym razem zobaczyliśmy. Cóż, jeśli ma się ograniczony czas trzeba wiebierać...


My wybraliśmy... Orawską Kolej Wąskotorową!

A w czasie drogi mogliśmy podziwiać takie oto krajobrazy Oravy, skąpanej w wiosennym słońcu :)


Słowacja jest krajem złożonym głównie z wsi. Nie odnajdziemy tutaj zbyt wielu dużych miast. I taka jest też góralska Orava.


Kiedy dotarlismy w okolice miejscowości Oravska Lesna, gdzie znajduje się stacja kolejki, znów powitała nas zima.


Wspominałem już, że bardzo lubię samochody. Otóż tak się składa, że inne środki transportu też mieszczą się w ramach moich zainteresowań, a już z całą pewnością jest to kolej. Do tej pory odwiedziłem pobliskie stacje kolejki wąskotorowej w Rudach i w Bytomiu. Jednak ta Orawska zrobiła na mnie naprawdę duże wrażenie.


Weszliśmy do środka by kupić bilety na moją wymarzoną przejążdżkę...
... a tam, niespodzianka! Poza kasą biletową znajduje się tu niewielka ale bardzo interesująca ekspozycja.


 Dzięki niej dowiedziałem się, że kolej służyła tu głównie do transportu drewna. 


No i wpisałem się do księgi pamiątkowej.


Po obejrzeniu stacji od wewnątrz zostało jeszcze troszkę czasu do odjazdu kolejki. Wykorzystałem go doskonale!

Zapoznałem się z ekspozycją zewnętrzną...


...podziwiałem drewniane rzeźby...



... pobawiłem się na placu zabaw...



... i poznałem niezwykłe stworzenia...


oraz pawia z... Cejlonu!


W zwiazku z tym, że poza nami i jedną słowacką rodziną nie było innych chętnych na przejażdżkę motorniczy zamiast kolejki zaproponował nam... elektryczną drezynę! Ucieszyłem się, takim pojazdem jeszcze nie miałem okazji się poruszać!


Trasa wiodła nas najpierw przez las... ale nie było nudno ... dostrzegłem, że w lesie tym poukrywane zostały różne postaci z bajek! Wypatrywaliśmy ich bawiąc się przy tym w najlepsze!



Natomiast kiedy wyjeżdżaliśmy z lasu naszym oczom ukazywał się piękny krajobraz...


Dotarliśmy do punktu, z którego poruszać się mogliśmy już tylko na piechotę...


Zatem nie pozostało nam nic innego, jak wspiąć się o własnych siłach na punkt widokowy.



I ostatni etap...



Czy było warto? Oczywiście!


 Stąd można było dostrzec nawet Tatry.


Schodząc, a raczej zbiegając ze wzgórza (tak, tak... zejście w dół było dla mnie dużo łatwiejsze!) dostrzegłem małą chatkę... Co kryła w środku? Ślady dawnego życia górali na tym terenie...






Po zwiedzeniu góralskiej chaty pozostało nam już tylko wrócić do stacji. W drodze powrotnej drezynka jechała dużo szybciej, a mimo to udało nam się dostrzec jeszcze kilka innych postaci, które przeoczyliśmy wjeżdżajać na górę.


Kilka chwil i byliśmy z powrotem...


Niestety, wszystko co miłe szybko się kończy...
Dobrze, że to początek wiosny i mam nadzieję, że takich weekendów rodzice zafundują mi znacznie więcej!

Na zakończenie dodam tylko, że Słowacja przypadła mi do gustu wraz ze swoją kuchnią. Mój tata uwielbia bryndzowe haluszki, które są niewątpliwie tutejszym przysmakiem, ja natomiast polecam wyprazany syr, palce lizać!


Polak Mały - Radek


Komentarze

Popularne posty